środa, 16 maja 2018

Wracam

Wiem, że zniknęłam na dość długo, ale po rozbudowie domu, za którą wzięliśmy się ponad rok temu i która trwała cztery miesiące, potrzebowałam odpoczynku.
Tak naprawdę do tej pory nie mogę się pozbierać po chaosie, jaki wtedy na własne życzenie wprowadziliśmy w "nasze cztery kąty".  Jak się domyślacie rozbudowa domu
w pierwszej fazie przyniosła ze sobą ruinę tego, co wcześniej stworzyliśmy. Płakać mi się chciało na widok burzonych ścian, spadających  balkonów czy rozbieranych tarasów. Wszędzie był kurz, pył, gruz - słowem jedno wielkie "pobojowisko".  
Sama się dziwię, że jakoś to przetrwaliśmy.

Po co nam była ta zawierucha, skoro trzy lata wcześniej wprowadziliśmy się do nowego domu?
Po to, by podzielić go na dwa zupełnie oddzielne mieszkania, w których będą mogły mieszkać wygodnie dwie rodziny.
Założenie było takie, że wspólne klatki schodowe, korytarze, wiatrołapy nie wchodzą w grę. Zrobiliśmy dwa oddzielne wejścia. Jedną część domu zajęła moja starsza córka z rodziną, to znaczy z mężem, z córką Zosią (kto pamięta?) i....z Tosią:). Tak, tak! Zosia doczekała się siostry i chyba z tego powodu jest bardzo szczęśliwa, bo nie widać w niej ani odrobiny zazdrości. Zosia kocha Tosię wielką miłością całym swoim malutkim sercem.

Wracając do tematu podziału domu, to chyba niektórzy domyślają się, że górę zajęłam ja, moja druga połówka i dorastająca szesnastolatka. A, no i oczywiście kocica Mania, której wcale nie chciałam, a która kiedyś sama wprowadziła się do naszego domu, bo tak jej się podobało.
Całą koncepcja rozbudowy była nasza. Godzinami przestawialiśmy ściany na ekranie komputera, by stworzyć coś, co będzie satysfakcjonowało obydwie rodziny.
Architektowi podaliśmy gotowe rozwiązanie, z którego on stworzył profesjonalny projekt potrzebny do uzyskania zezwoleń na rozbudowę.

Powiem Wam jeszcze tylko, że minęło osiem miesięcy od momentu, w którym zamieszkaliśmy       
w oddzielnych częściach domu. Bardzo się cieszymy, że żyjemy tak blisko siebie, ale zupełnie oddzielnie, nie wchodząc sobie w drogę. 
To oczywiste, że mieszkając tuż obok, jesteśmy narażeni na częstsze występowanie tak zwanych "momentów zapalnych". Wcale nie chcę Wam wpierać, że jesteśmy idealni i że w naszej rodzinie nie dochodzi do nieporozumień. Owszem dochodzi, bo jesteśmy tylko ludźmi. Ale wszyscy, bez wyjątku, mamy jedną bardzo dobrą cechę: nie potrafimy się gniewać. Wszystkie nieporozumienia przewalają się przez nasz dom jak gwałtowna burza. Przychodzą nagle z jakichś błahych powodów, a za chwilę nikt nie pamięta, że coś było nie tak. 

Mam nadzieję, że w kolejnych wpisach uda mi się stopniowo pokazać, co wyszło z tej naszej szalonej rozbudowy.

A Tym, co nie podglądają minie na Instagramie podrzucam kilka zdjęć z okresu, w którym mnie tu nie było.


Przedstawiam Wam Tosię:)  Moja starsza córka sprawiła całej rodzinie taki oto Prezent tuż przed Bożym Narodzeniem. Nie muszę Wam chyba mówić, że z takim Cudem Święta nabierają innego wymiaru:)

A to kawałek naszego pokoju dziennego na poddaszu.







I na koniec Zosia. Nie mogło Jej tu dziś zabraknąć:). Zosia w swoim nowym pokoju na huśtawce którą zrobił Jej Dziadek na trzecie urodziny. Zapewne pamiętacie domek który zrobił ten sam Dziadek na Jej drugie urodziny.








4 komentarze:

  1. Super, że znów zaczynasz pisać i się pojawiłaś po tylu miesiącach.
    Brakowało nam Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana bardzo się cieszę :-) i wierzę, że to wszystko było dla ciebie ciężkie i wprowadziło w życie odrobinę bałaganu. Ale jesteście już po i witam cię z powrotem. Pisz kochana a ja będę tu zaglądać. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze,że wracasz na bloga. Maleństwo oraz jego siostra wygladaja śliczne, a Wasz pokój wygląda rewalecyknie.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny dom. Jest przepięknie. Widać włożoną pracę i oczywiście serce.Wspaniałe Basiu że znowu jesteś.

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.