Jakiś czas temu siedziałam w samochodzie na parkingu i gapiłam się na schody. Szła po nich starsza kobieta i taszczyła spory worek, taki foliowy na śmieci. Gdy widzę podobny obrazek w szpitalu domyślam się, że te rzeczy w worku już się raczej nie przydadzą temu, kto był ich właścicielem.
A w worku zapewne jakieś ubrania, które miały przywilej być noszone w ostatnich chwilach życia... może kubek do herbaty, maszynka do golenia, grzebień, może obrazek z ostatniego namaszczenia zostawiony przez księdza...
Zeszła kobieta po schodach niosąc ten worek, a on z racji swojej funkcji pewnie był cięższy niż inne worki podobnej wielkości. Kierowała się w stronę samochodu w którym siedział młody mężczyzna. Mężczyzna mógł być z powodzeniem jej synem /różnica wieku i duże podobieństwo na to wskazywały/. Na widok kobiety wyskoczył z samochodu...
I tu chyba każdy na moim miejscu byłby przekonany, że za chwilę zobaczy, jak mężczyzna troskliwie pomaga staruszce, jak wyrywa ten nieszczęsny worek z jej rąk, otwiera drzwi auta...
Ale tak się nie stało, a w zamian tego ja stałam się świadkiem sceny, która od kilku już tygodni siedzi w mojej głowie.
A scena wyglądała tak:
Człowiek z samochodu doskoczył do starszej kobiety i zaczął ją dość głośno objeżdżać za to, że nie potrafiła załatwić do tej pory aktu zgonu. Używał słów niecenzuralnych, a z jego krzyku wynikało, że był zły na lekarzy i na tę kobietę, bo według niego obydwie strony nawaliły: lekarze nie wypisali aktu zgonu od razu, natomiast kobieta nie potrafiła ich do tego zmusić.
Kobiecina zapewne i bez jego ataków miała ciężki dzień. Nie mam pojęcie kim był dla niej właściciel rzeczy z worka, ale jeśli to właśnie jej przypadło odebrać ten worek i akt zgonu, to chyba był ktoś, kto coś znaczył w jej życiu. Ktoś z jej bliskich, albo dobrych znajomych właśnie odszedł, a ona została z tym workiem i z rozjuszonym jegomościem, który nie zrobił nic, by kobiecie było choć odrobinę łatwiej.
A może w tych godzinach, minutach, sekundach czuwała przy łóżku, może była zmęczona, może...
Nie czekałam co będzie dalej, bo musiałem i bardzo chciałam wejść już do szpitala.
Od tamtego czasu ciągle wraca do mnie ta sytuacja.
Świat, a raczej ludzie czasem mnie zaskakują, często pozytywnie, ale bywa i tak, że czegoś zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć.
Trudny moment... dotykasz intymnej sceny spojrzeniem i już wiesz, kto jest w niej czarnym charakterem. Przykra sytuacja.
OdpowiedzUsuńUściski
Właśnie do końca nie wiem dlatego zawsze wolę zwalić winę na jakieś zaburzenie i agresję wziętą z tego, niż faktyczną złość, która powstała celowo i z premedytacją. Może to nie wina tego człowieka, może inaczej nie potrafi. Sama nie wiem.
UsuńAle tak jak opisałaś zachowują się socjopaci. Kobieta w potrzasku, a gość nie zwraca uwagi na otoczenie. Smutne.
UsuńSmutne i to w takiej sytuacji... Czasem trudno się uwolnić z tego potrzasku. Coś o tym wiem.
UsuńI mnie wiele sytuacji zaskakuje z ludźmi w roli głównej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę samych dobrych i mądrych ludzi na swej drodze:) i jak najmniej podobnych chwil.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie:)
UsuńCzasem zastanawiam się skąd biorą się tacy ludzie... bezduszni, pozbawieni empatii i skrupułów. Nie mogę pojąć jak można postąpić w podobny sposób w życiu codziennym, a co dopiero w sytuacji kiedy umiera ktoś bliski. Mam jednak nadzieję, że atak mężczyzny wywołany byłe emocjami związanymi z żałobą, a nie zwykłym... (brakuje cenzuralnego słowa)
OdpowiedzUsuńJa też, jak wspomniałam już w jednej odpowiedzi na komentarz, mam nadzieję, że to nie taka złość celowa i z premedytacją. Mam nadzieję, że to jakieś zaburzenie i on inaczej nie potrafił zareagować.
UsuńPrzykre doświadczenie dla wszystkich, smutne i przerażające, ludzie się krzywdzą, nawet najbliżsi, żal mi tej starszej pani, musiało być jej strasznie przykro. Chyba bym podeszła do tego faceta i mu nawciskała, bo mam szacunek do starszych osób i zawsze biegnę do nich z pomocą. Taką już mam naturę. Kiedyś zwróciłam uwagę kobiecie, która krzyczała na psa i go uderzyła smyczą, w odpowiedzi usłyszałam, że to jej pies i jej sprawa, ja na to, że to nie jej własność, a ja mogę ją też uderzyć, to się obruszyła i odeszła. Jestem wyczulona na takie sceny, nie lubię przemocy i wyniosłości. A tym bardziej przemocy na niewinnych. Szkoda, że byłaś świadkiem takiej sceny, bo to zostaje w człowieku na długo.
OdpowiedzUsuńDobrze, że są tacy ludzie jak Ty, co potrafią stanąć w obronie najsłabszych. Zwierzęta zazwyczaj nie mają jak się bronić przed okrucieństwem człowieka.
UsuńLudzie niestety są różni i czasem bardzo trudno pojąć zachowanie niektórych.
OdpowiedzUsuń